Końcówka roku należała do Prezesów Klubów Uczelnianych. W 2016 roku będziemy kontynuować wywiady z działaczami AZS Lublin. Pierwszą osobą jest była Prezes AZS Uniwersytetu Przyrodniczego, kol. Anna Romanowska - bardzo mocno zaangażowana w działalność i pracę dla środowiska lubelskiego AZS. W wywiadzie opowiedziała nam jak AZS zmienił jej życie.
Jak zaczęłaś swoją przygodę z AZS-em?
- Moja przygoda z AZS-em zaczęła się od momentu, kiedy kol. Ela Deleżuch przyszła na zajęcia sportowe i powiedziała, że jest prowadzony nabór do zarządu Klubu Uczelnianego AZS Uniwersytetu Przyrodniczego. Dokładnie zaznaczyła iż są poszukiwane osoby do działalności w sporcie akademickim i pomyślałam, że fajnie byłoby spróbować. Udało mi się dostać. Jestem w AZS-ie od pierwszego roku - czyli w sumie będzie to już pięć lat.
Ponad rok temu zostałaś wyróżniona najważniejszą nagrodą dla studentów-działaczy AZS - Nagrodą im. Eugeniusza Pietrasika. Wróćmy wspomnieniami do tego momentu i powiedz nam, jakie emocje Ci wtedy towarzyszyły oraz jak ważna jest dla Ciebie ta nagroda?
- Jest to ogromne wyróżnienie, zwłaszcza dla studenta. Nie spodziewałam się tego, ponieważ nie uważam, że robię coś więcej w naszym lubelskim środowisku. Ale bardzo jest mi miło, że moja praca została doceniona. Czasami spędzałam więcej czasu w biurze, niż w domu. Miała to być dla mnie niespodzianka, na szczęście dowiedziałam się wcześniej, bo jak bym dowiedziała się bezpośrednio na Gali to nie wiem czy bym wyszła (śmiech). Mogłabym zemdleć po drodze, naprawdę nie wiem, co mogłoby się stać. Bardzo miłe wyróżnienie, a nagroda stoi na mojej półce zawsze z przodu - na widoku. To wyróżnienie jest dla mnie jeszcze większą motywacją do działania. Jest ono przyznawane przez Zarząd Główny AZS, co oznacza, że gdzieś w Polsce zostałam zauważona.
Przez jedną kadencję pełniłaś funkcję Prezes Klubu Uczelnianego AZS Uniwersytetu Przyrodniczego - opowiedz nam, jak odbierasz ten etap w swojej działalności AZS?
- Pełniąc rolę Prezes nabrałam pewności siebie i nauczyłam się cierpliwości. Ukształtowała ona moje wartości osobowe. Nabrałam odwagi, nie bałam się chodzić do Rektora, rozmawiać z ważnymi osobami. Dzięki temu mam lepszy kontakt z Prowadzącymi, niż moi rówieśnicy. Samo stanowisko „Prezes” tak fajnie brzmi. W czasie mojej prezesury zorganizowaliśmy Akademickie Mistrzostwa Polski we wspinaczce sportowej, co było ogromnym wydarzeniem. Bardzo dobrze zostały one odebrane i bardzo dużo pracy nas kosztowały, do której dołożyli się kol. Grzegorz Grudka i kol. Sławomir Wesołowski. Nasza trójka dużo wspólnie działała i cały czas budowała pozytywny wizerunek AZS-u. Chce również podkreślić, że jest to ogrom pracy i bardzo duża odpowiedzialność. Często zawodnicy nie rozumieją, że nie wszystko zależy od nas. Bardzo ważną role odgrywa Studium Wychowania Fizycznego i Sportu, a my zazwyczaj pełnimy funkcję łącznika. Często nie spałam po nocach myśląc, co zrobić, aby było dobrze, ponieważ wszystko co robimy w AZS-ie, robimy dla zawodników.
Jesteś weryfikatorem na Akademickich Mistrzostwach Polski, czy lubisz ten rodzaj swojej pracy w AZS-ie?
- To jest bardzo fajne wyróżnienie, bo nie każdy może być weryfikatorem. Ja już jestem trzeci rok. Będąc weryfikatorem podróżuje po Polsce. Dzięki temu mogę poznać bardzo dużo ciekawych osób. Jak jeżdżę na mistrzostwa to podpatruję, jak inni organizują zawody, wyciągam wnioski co można u nas poprawić i zrobić jeszcze lepiej. Różne są przypadki na Akademickich Mistrzostwach Polski z trenerami i zawodnikami, pojawiają się problemy i stresujące sytuacje. Uczę się również, jak radzić sobie z presją, jak podchodzić do danej sytuacji na spokojnie i to, co jest najważniejsze w obecnych czasach - uczę się asertywności. Myślę, że wszystko da się rozwiązać, bo nie ma sytuacji bez wyjścia. Prawie każdy wyjazd wspominam miło.
Jakie masz pomysły na dalsze spełnianie się w AZS-ie, by praca dawała Ci jak najwięcej satysfakcji?
- Praca w AZS-ie to jest to, co chce robić w życiu. Kiedy podczas wakacji nie pracuje tutaj, tęsknie za pracą w AZS-ie. Tęsknie za ludźmi, z którymi razem działamy. Jest tutaj niesamowita atmosfera. Codziennie pojawiają się nowe pomysły, nowe zadania. Nie ma tu monotonii, bo AZS nie lubi nudy. Aktualnie realizujemy Budżet Obywatelski, będzie również kolejna nocna impreza. Nocny Charytatywny Maraton Fitness na stałe wpisał się w kalendarz naszych imprez. Padł pomysł zrobienia Otyliady, czyli nocnego maratonu w pływaniu. Dzięki AZS zawierane są znajomości i przyjaźnie. To jest piękne. Jak pojadę w każdy zakątek Polski to nie muszę szukać noclegu. Nawet jak jestem przejazdem to mogę liczyć na kogoś, kto np. podrzuci mi kanapkę, kiedy skończy mi się jedzenie (śmiech). Jest to fajne, bo kontakty z ludźmi zostają na lata.
Rozmawiał Piotr Rejmer